

Mamy największy w Polsce problem z działkami, nigdzie tak źle nie ma. Miasto nie dysponuje niczym, aby regulować rynek i terenami, które mogłoby rzucić na rynek i zwiększając podaż gruntów obniżać ich ceny. A to ze względu na paradoksalnie niskie straty podczas drugiej wojny światowej. W Krakowie tereny pozostały w rękach prywatnych. Tym różnimy się od Warszawy, gdzie był dekret Bieruta, czy Wrocławia, gdzie z uwagi na konotacje historyczne miasto dysponowało znacznymi terenami i dlatego ceny mieszkań we Wrocławiu są teraz o 2 tys. zł/mkw. niższe.
Grunty pod zabudowę wielorodzinną, które zostały zapisane są obecnie przeznaczone w planach miejscowych, wystarczą na ok. 10-12 lat. Jeśli nic się nie zmieni z dostępnością gruntów, deweloperzy wymrą jak dinozaury. Tyle że pierwsi odpadają najsłabsi – ci, którzy podgryzali cenowo tych dużych. Mocne firmy z ogromnym kapitałem są w stanie przetrwać każdy kryzys. Kiedy czytam, że nastaną dla deweloperów ciężkie czasy, to się śmieję, bo wiem, ile mają na kontach. Spokojne mogą przetrwać dwa-trzy lata nie obniżając cen. Pokazał to czas pandemii i kryzys inflacyjny. Deweloperzy wyszli z tego suchą nogą, gdyż dostarczają na rynek tylko tyle mieszkań, ile jest w stanie wchłonąć. Nie budują na wyrost. Wolą poczekać na koniunkturę niż obniżać ceny.
W Warszawie na nikim wrażenia nie robi 20-pietrowy blok, u nas marnuje się przestrzeń, budując czteropiętrowe budynki. Stąd tak szybko przebiegła konsumpcja terenów. Budynki już nawet nie muszą być czterokrotnie wyższe, wystarczyłyby dwukrotnie i działki nie byłyby tak szybko zabudowywane, a tym samym ich ceny i ceny mieszkań nie rosły w takim tempie.
Co do poprawy sytuacji jestem jednak pesymistą. Wątpię jednak, by radni zrobili coś przeciwko większości. Bo ogromna większość 90 proc. społeczeństwa w danej obecnej chwili nie jest zainteresowana nowym mieszkaniem, oni mają to zapewnione. Reszta nie ma reprezentacji w radzie miasta. Politycy kierują się wolą większości. Nie liczę więc na zmiany.
Dodaje, że o odbudowaniu się podaży ofert mieszkań na wynajem w największych miastach świadczy też porównanie wielkości aktualnej oferty z tą sprzed wzmożonego popytu ze strony uchodźców, czyli z początku lutego 2022 roku. - I tak w stolicy jest dziś oferowanych do wynajęcia 17,1 proc. więcej mieszkań niż dwa lata temu, w Krakowie wzrost podaży przekracza 48 proc., a w Gdańsku i Wrocławiu ofert wynajmu mieszkań jest więcej aż o 70 proc. – szacuje ekspert.
"Dziś nie wiemy, ani kiedy program (Mieszkanie na start - PAP) ostatecznie ruszy, przypominam, że miał to być początek lipca, ostatnie informacje mówią o jesieni, ani w jakiej ostatecznie formie. W najbliższej perspektywie, czyli w I kw. 2024 roku spodziewam się jeszcze większej podaży - architekci deweloperów po nocach będą pracować, aby zdążyć przed 1 kwietnia, kiedy to zacząć mają obowiązywać nowe przepisy dotyczące warunków technicznych. Ta rekordowa podaż zahamuje dynamikę wzrostu cen w pierwszym półroczu, ale deweloperzy wykorzystają z pewnością ostatnie zasoby" - ocenił, cytowany w komunikacie Robert Chojnacki, CEO REDNET Property Group.
W konkretnych miastach rozdźwięk ten potrafi być jeszcze bardziej szokujący. Na przykład w Krakowie sprzedający w czwartym kwartale żądali za metr ponad 15,1 tysięcy, a kupujący płacili 12,3 tysięcy, czyli o ponad 2,8 tys. mniej. W Warszawie natomiast średnia cena ofertowa wynosiła prawie 16,7 tys. za metr, a w przypadku mieszkań, które faktycznie się sprzedały, było to 13,3 tys. zł za metr, czyli aż o ponad 3,3 tys. zł mniej – wynika z danych NBP.
Wróć do „Gdzie i jak kupić mieszkanie w Krakowie forum? Ciekawe w Małopolsce”
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 19 gości