dzejkopf pisze:zysk netto dewelopera i ceny mieszkań nie mają aż tak dużo wspólnego jak myślisz. Ceny mogą iść w dół a zysk w górę, lub odwrotnie - można dawać wyższe ceny a mimo to trącić. Ceny zależą od popytu/podaży, a wynik finansowy od ilości sprzedanych mieszkań i kosztów budowy więc łączenie tego bezpośrednio jest głupotą
Dokładnie tak. Zresztą nie polecam się sugerować giełdą poza może kursem WIGNRCHOM dla zapoznania się z generalnym trendem. Każda spółka będzie robiła wszystko żeby pokazać na papierze jak najlepszy wynik. Mieliśmy już np. podawanie rezerwacji jako sprzedaży w komunikatach. Albo akcje w przenoszeniu własności pod koniec kwartału, aby pokazać, że deweloperowi wystrzeliły zyski - podczas gdy to kolejny manewr księgowy, pieniądze z rachunku powierniczego zostają przelane na rachunek operacyjny.
W spółkach giełdowych są jeszcze akcjonariusze i rady nadzorcze. Ich nie interesuje cena mieszkań tylko bilans zysków i strat spółki. Jak deweloper hamuje ze sprzedażą to są naciski aby sprzedawał taniej, ale więcej. Zarządy spółek giełdowych dostały od akcjonariatów swoistą taryfę ulgową na drugi kwartał, ale brak sprzedaży nie może trwać wiecznie, bo zanurkowanie kursu giełdowego oznacza dziesiątki milionów strat właścicieli akcji. Jestem przekonany, że obecny lockdown to dla akcjonariatu już trochę za dużo, a trzeci wiosenny na horyzoncie może totalnie przemodelować branżę i polityki cenowe.
Dużych udziałowców, czy radę nadzorczą nie interesuje generalnie czy Lokum sprzedaje w Krakowie mieszkanie po 499 tys. czy 419 tys. Oni pracują na skumulowanych komórkach w excelu dla wszystkich inwestycji w danym regionie. Na koniec okresu rozliczeniowego ma być tak aby zysk na akcję był jak największy. Jeżeli np. Atal ma bank ziemi wystarczający na inwestycje przez kolejne iks lat to akcjonariat będzie naciskał aby z tego banku ziemi korzystać, a ceny ustawiać tak żeby mieszkania sprzedawały się i był wypracowywany zysk. Cena za metr ma odpowiadać popytowi i tyle.