Wytłumaczy mi ktoś ten fenomen?

Ostatnio gruchnęła wesoła wieść o tym, że Murapol obniża ceny o 20%. No dobrze, tylko po wejściu na stronę Murapolu nie zobaczysz żadnej ceny. To obniżenie o 20% może być w praktyce podwyższeniem o 10% - i tak nikt tego nie porówna. Ja osobiście jak miałam gadać z tymi naganiaczami telefonicznie to sobie zawsze odpuszczałam, bo te rozmowy były bez sensu. Ktoś dzwoni i pyta jaki mam budżet, ja mówię, że 100k, a oni na to "ojojojj najtańsze mieszkania u nad zaczynają się od 200k". No dobrze, czyli tracę czas na rozmowę z państwem, ponieważ nie są państwo w stanie podać podstawowej informacji na stronie, która jest niezbędna do zdecydowania się na zakup?
Jak była hossa to jeszcze rozumiałam - naiwniakom wcisną drożej jak ceny nie są publikowane. Ale w aktualnej sytuacji na rynku? Jak się zapatrujecie na takie praktyki deweloperskie? Czy coś się zmieni wktórce w tym temacie?