Rynek nieruchomości od wielu lat pozostaje w centrum zainteresowania mediów, inwestorów i konsumentów. Każdego dnia odbiorcy zasypywani są kolejnymi raportami, komentarzami i prognozami dotyczącymi cen mieszkań, rynku najmu, popytu inwestycyjnego czy dostępności finansowania.
W efekcie powstaje wrażenie, że obcujemy z nieprzerwanym strumieniem eksperckiej wiedzy. Problem polega na tym, że znaczna część tych opracowań ma charakter marketingowy i służy budowaniu określonych narracji, a nie rzetelnej analizie.
Coraz częściej raporty nie opisują rynku — lecz go kreują.
W ostatnich latach wyraźnie nasiliło się zjawisko powstawania analiz „z tezą”. Oznacza to, że wnioski raportu nie wynikają z danych, lecz są dopasowane do oczekiwań medialnych lub celów sprzedażowych.
Typowe przykłady:
Gdy rośnie potrzeba promowania rynku najmu, część firm zaczyna akcentować jego „bezwarunkową” opłacalność, prezentując go jako najpewniejszą formę lokaty kapitału.
Gdy konieczne jest pobudzenie popytu na zakup mieszkań, te same podmioty podkreślają stabilność finansową wynikającą z posiadania nieruchomości oraz jego rzekomo niezmiennie wysoką stopę zwrotu.
Pamiętajcie że media są zdominowane przez opłacone artykuły, opłacone raporty, opłaconych ekspertów w opłaconych programach telewizyjnych/youtubowych, niestety tak wyglądają polskie realia …
Branża nieruchomości generuje olbrzymie pieniądze i te pieniądze bezwzględnie wykorzystuję do robienia przysłowiowemu Kowalskiemu wody z mózgu
//wrzucam jeszcze raz bo się usunął ten post